|
|
Autor |
Wiadomość |
Berlin
Admin Młodszy
Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z morza i marzeń
|
Wysłany: Nie 11:40, 24 Maj 2009 Temat postu: anty...literatura |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Smaczku dodaje to iż autor jest pracownikiem muzeum choc laik napisał by bardziej poprawnie. O ilustracji nie wspomne
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Berlin dnia Nie 15:16, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Bercik
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelszczyzna
|
Wysłany: Nie 18:45, 24 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Totalna masakra co właściwie autor miał na myśli pisząc ten artykuł
faktycznie jakiś dziwny i pokraczny ten artykuł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jazlowiak
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wwa
|
Wysłany: Nie 21:41, 24 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Strzelają ostrą amunicją a na lufę mają nakręcony odrzutnik do strzelania ślepą, a i przyrządy plot. niekompletne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Berlin
Admin Młodszy
Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z morza i marzeń
|
Wysłany: Nie 22:05, 24 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Błędów w rysunku jest jeszcze kilka.
Sam autor to wg innego artykułu:
"Marek Szyszko - artysta plastyk, znawca stroju i oręża, ilustrator książek i czasopism"
Jak chcecie stracić trochę cennego czasu to można przejżeć inne quasi artykuły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bolas
Administrator
Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 1229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Królestwo Czerwonej Cegły
|
Wysłany: Pon 0:58, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Mnie tam najbardziej intrygują łopatki, a w szczególności sposób ich noszenia trzonkiem w skórze
Poza tym trudno nie zauwazyć pewnej inspiracji zapewne z tego zdjęcia. Ta scenka jest bodajże na 2 czy 3 różnych "Wiarusach", minimalnie z innego kąta strzelona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bercik
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelszczyzna
|
Wysłany: Pon 12:25, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Dlaczego rysownik "dał" zołnierzom długie puszki , na zdjęciu są krótkie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bercik dnia Pon 23:47, 25 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
bolas
Administrator
Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 1229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Królestwo Czerwonej Cegły
|
Wysłany: Pon 13:53, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
No żeby nie było pewno kserokopii, to dodał nieco od siebie. Długie puszki zamiast krótkich, obrócił hełmy daszkami do tyłu i tak dalej. Nie zauważył, że tu były ćwiczenia, to tym "wojennym" też zapodał od razu odrzutnik do strzelań amunicją ćwiczebną
Swoją drogą ciekawe, że sama obsługa w trakcie strzelania ma łopatki za pasem. Wydawało mi się do tej pory, że ta komenda padała tylko w momencie rozpoczęcia regularnego natarcia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Berlin
Admin Młodszy
Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z morza i marzeń
|
Wysłany: Wto 11:33, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Bolek w czasie komendy 'lotnik...' nie ma czasu na odkładanie rynsztunku, rozwija sie sprzet i pruje do wroga. Same lopatki:
- dyndajac mogly przeszkadzac w zajeciu pozycji
- byly potrzebne by osadzic podstawe
- etc etc..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kop1939
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:58, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Witam,
Jestem nowy na tym forum , nie ma dzialu w ktorym sie przedstawiamy wiec zrobie to tutaj.
Mam na imie Rafal i od wielu lat mieszkam w Chicago, interesuje sie historia, troche zbieram militaria ale najbardziej interesuje sie rekonstrukcja historyczna. Odtwarzam glownie WP z lat 1939-45 (zachod oraz wschod) oraz pozno wojenna postac piechora Austro-Wegierskiego (1917-1918)
A teraz moje pytanie, czy jest jakas mozliwosc na zdobycie zdjecia z okladki Wiarusa w lepszej rozdzielczosci?
Pozdrawiam,
Rafal
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucjusz8
Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sanok
|
Wysłany: Wto 16:22, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Witaj
Jej ksero jest chyba obecnie do kupienia na allegro.
Oczywiście najprostsze rozwiazanie - gdyby ktoś ten numer posiadał - mógłby zrobić skan. Ja niestety nie mam - tak więc Rafale nie pomogę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lucjusz8 dnia Wto 16:23, 26 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
bolas
Administrator
Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 1229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Królestwo Czerwonej Cegły
|
Wysłany: Czw 13:59, 28 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Fotka okładki pochodzi własnie z allegro, nie mam tego numeru.
Za to znalazłem na NAC drugie ujęcie z tej bodajże scenki:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Berlin
Admin Młodszy
Dołączył: 19 Lut 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z morza i marzeń
|
Wysłany: Czw 15:32, 17 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Pojawila sie nowa ksiązka Piotra DERDEJA pt. „Westerplatte – Oksywie – Hel 1939”
Przytocze tu recenzje mojego kolegi Elka
Przeczytałem ją, więc pozwolę sobie podzielić się z Wami swoimi refleksjami na jej temat.
Autor książki, sądząc po zamieszczonej bibliografii, nie poszukiwał informacji do swojej pracy w jakichkolwiek archiwach. Oczywiście nie musiał tego robić, bo wydaje się, że seria wydawnicza „Historyczne Bitwy”, w ramach której ukazała się książka, adresowana jest przede wszystkim do czytelnika, który szuka podstawowego i w miarę solidnego źródła informacji na temat danej bitwy. Wystarczyło więc zebrać do „kupy” to co już napisano w temacie, przeanalizować zebrany materiał i umiejętnie dokonać kompilacji tak, aby powstało podstawowe źródło wiedzy. Książka rzeczywiście jest kompilacją, ale wyraźnie widać, że autor ma dość mgliste pojęcie na temat tego, co na omawiany temat już napisano. Jeśli bowiem napisał już na wstępie, że pisząc o Westerplatte, największe znaczenie miała dla niego praca Mariusza BOROWIAKA pt. „Westerplatte. W obronie prawdy”, którą uważa za „najlepszą i najuczciwszą”, to jestem przekonany, że w zasadzie rozdział dotyczący Westerplatte można sobie odpuścić. Okazuje się jednak, że tak naprawdę, to można sobie całą książkę odpuścić. Najgorsze jest to, że autor nie ma zielonego, raz jeszcze powtórzę, nie ma zielonego pojęcia o temacie, na który pisze! I niestety, ale jego niewiedza dotyczy wszystkich aspektów w poruszonym temacie, a więc geografii, historii, nazewnictwa, spraw czysto wojskowych, a nawet języka jakim się posługuje! Praktycznie na każdej stronie jest coś, co – gdyby nie waga tematu – można byłoby „obśmiać” i setnie się ubawić, a całość ostatecznie wysłać do „Satyry w krótkich majteczkach”, aby również inni się pośmiali. Zresztą zobaczcie sami. Poniżej garść (całkiem spora) przykładów.
1. Zacznę od „wiedzy” autora z zakresu geografii:
- str. 16 – omawiając sprawy obrony polskiego wybrzeża, autor pisze o „sprawach bałkańskich” – no rzeczywiście, między Bałtykiem a Bałkanami jest taka sama różnica jak między Słowacją a Słowenią, „piciem w Szczawnicy a szczaniem w piwnicy” czy wreszcie „węglem kamiennym a kamieniem węgielnym”, czyli według autora nie ma żadnej różnicy!
- str. 45 – „Na Kępie Oksywskiej, trudno dostępnej wyspie, położonej nieco na północ od Gdyni” – po przeczytaniu tych słów zapomniałem przez chwilę, gdzie ja właściwie jestem;
- str. 49 – „Półwysep Helski liczy około 70 km długości” – autor z pewnością odmierzył tę długość przy pomocy niezalegalizowanej linijki, wykonanej z rozciągliwego materiału o nazwie „Haribo”;
- str. 61 – „Latem 1939 r. wybrał się ze swoimi dziećmi nad polskie morze, a w drodze powrotnej z Gdyni musiał przejechać pociągiem przez terytorium Wolnego Miasta Gdańska, gdyż innej drogi do centrum Polski nie było” – rozumiem, że nie każdy słyszał o magistrali kolejowej przez Kościerzynę, i jak widać, autor książki również nic o tym nie wie;
- str. 84 – „niemiecki pancernik w zasadzie tylko przeszkadzał w atakach, gdyż jego pociski czyniły więcej szkody w niemieckim Gdańsku niż na Westerplatte, nad którym po prostu w większości przelatywały, trafiając w miasto”, i drugi „kwiatek” w tym samym stylu:
- str. 90 – „Wsparcie artyleryjskie pancernika „Schleswig-Holstein” też okazało się zdecydowanie niewystarczające, gdyż jego pociski przelatywały nad terytorium polskim i wybuchały głównie w niemieckim Gdańsku”, i jeszcze jedna „odsłona” tej kwestii:
- str. 172 – „na Westerplatte „Schleswig-Holstein” nie był w stanie strzelać celnie, ponieważ był za blisko i jego pociski przenosiły się ponad pozycjami polskimi, rażąc pozycje niemieckie” – starałem się wyobrazić sobie, jakim cudem „Schleswig-Holstein” ostrzeliwał Gdańsk, strzelając ponad terenem Westerplatte, stojąc w kanale portowym? A może pociski z niemieckiego pancernika wystrzelone w kierunku Westerplatte, okrążały kulę ziemską i wybuchały w Gdańsku?! Czy ktoś potrafi to jakoś sensownie wyjaśnić? Autor nawet nie zadał sobie trudu, aby spojrzeć na „Plan sytuacji bojowej na Westerplatte”, który sam zresztą zamieścił na stronach 198-199! Gdyby to zrobił, nie pisałby takich głupot!
2. „Co autor chciał przez to powiedzieć?” – cytaty utrzymane w tym właśnie „klimacie”:
- str. 80 – „Niemcy ginęli jak muchy” – przypuszczam w związku z tym, że Niemcy albo ginęli pod razami tzw. „mucholejki” albo przyklejali się do lepu na muchy;
- str. 98 – „Niemcy chcieli złamać ducha obrońców i wykończyć ich nerwowo” – rzeczywiście, większość obrońców była na Niemców strasznie „wkurnerwiona”;
- str. 112 – „trzeźwy Prusak ze starej szkoły wilhelmińskiej, kontradm. Józef Unrug” – z tym trzeba się zgodzić, bo admirał Unrug faktycznie nie nadużywał alkoholu;
- str. 113 – „nie najlepiej współgrał z pruskim dowódcą Polskiej Marynarki Wojennej” – a ja cały czas byłem przekonany, że to Polak dowodził Polską Marynarką Wojenną, widocznie według autora książki, żyłem sobie w nieświadomości;
- str. 125 – „Józef Unrug na Helu to co innego, z nim będzie trudno, bo to stary, pruski kolega i fachman w wojennym rzemiośle” – ciekawe o jakich kolegach Unruga mowa?
- str. 145 – „Wiedzieli, że jego obroną dowodzi stary lis z pruskiej szkoły wojennej – Józef Unrug. Niemieccy oficerowie znali go doskonale, częstokroć osobiście, sprzed dwudziestu laty, kiedy on też nosił pruski mundur i był wysokim oficerem w Kriegsmarine.” – rzeczywiście, natura nie poskąpiła Unrugowi wzrostu, był wysokim człowiekiem, ale że służył w Kriegsmarine!? Jak On mógł!?
- str. 171 – „Na początku wojny Hitler był jeszcze dość trzeźwym politykiem i strategiem” – no tak, a później już ciągle tylko chlał na umór.
3. Kilka cytatów, w związku z którymi, niektórzy mogą mieć do autora – bardzo delikatnie mówiąc – uzasadnione pretensje;
- str. 123 – „minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej, Józef Beck, który sam parł w 1939 r. do wojny z Niemcami o Gdańsk i korytarz pomorski” – gdzieś już to słyszałem i to całkiem niedawno…;
- str. 166 – „Problem tkwił głównie w tym, że większość mieszkańców Helu to byli Kaszubi, którzy nie do końca czuli się Polakami” – i coś równie podobnego, a w dodatku nieprzemyślanego:
- str. 178 – „Dla przeciętnego Kaszuba to po prostu „nasi”, czyli Niemcy” – no to już chyba gruba przesada;
- str. 177 – „Rezerwiści z byłego zaboru pruskiego ginąć nie zamierzali gdyż mieli dla kogo żyć (…) Dla nich Polska była „państwem sezonowym” i póki była, póty jej służyli. Teraz, gdy istnieć przestała, oni na powrót poczuli się Niemcami, lojalnymi wobec legalnie wybranego w demokratycznych wyborach kanclerza Adolfa Hitlera” – szkoda tylko, że rezerwiści z byłych zaborów rosyjskiego i austriackiego nie mieli dla kogo żyć… Nasunęła mi się w tym miejscu również taka refleksja, że chyba lepiej, że już żaden z Powstańców Wielkopolskich nie doczekał wydania tej książki. Zaoszczędziło im to po prostu bólu, jaki mogłyby wywołać tak debilne poglądy.
4. Dalszy ciąg cytatów, czyli kto zgadnie, gdzie leży prawda? Nadmienię tylko, że autor książki tego nie wie.
- str. 6 – „mjr Sucharski na pewno nie dowodził obroną Westerplatte” – i dla przeciwwagi:
- str. 7 – „trzej dowódcy obrony polskiego Wybrzeża: płk Stanisław Dąbek z Gdyni i Oksywia, mjr Henryk Sucharski z Westerplatte i kontradm. Józef Unrug z Helu”;
- str. 64 – „ppor. rez. Konrad Guderski” i nieco inna informacja:
- str. 68 – „Obrońcy stracili zawodowego oficera” (mowa oczywiście o Guderskim);
- str. 124 – „Oczywiście żadnej zapory minowej nie udało się już postawić (…) Inne jednostki polskie nie stawiały min nawet już w czasie wojny, gdyż Kierownictwo Marynarki Wojennej uważało to za nieetyczne” – w innych miejscach swojej książki, autor uznał, że stawianie min było chyba jednak etyczne, bo napisał:
- str. 160 – „Z innymi okrętami podwodnymi było podobnie. Nie zdziałały one praktycznie nic poza tym, że postawiły kilka min w okolicach Helu” i dalej:
- str. 164 – „Polskie trałowce postawiły też w nocy z 12 na 13 września zaporę minową na morzu od Jastarni do Helu, liczącą około 60 min” i jeszcze raz w tej kwestii:
- str. 169 – „Postawili, co prawda, trochę min wokół Helu, ale niemieckie trałowce szybko sobie z tą przeszkodą poradziły” – dodatkowo, pomiędzy stronami 160 i 161 zamieścił autor wklejkę z ilustracjami, gdzie pod jedną z nich widnieje podpis „Trałowiec M-85 zatonął 1 października 1939 r. pod Jastarnią na minie postawionej przez polski okręt podwodny <Żbik>” – no to w końcu, panie DERDEJ, postawiono jakieś miny czy nie?.
5. Cytaty świadczące o zupełnej nieznajomości tematu przez autora:
- str. 8 – „W Gdyni i na Oksywiu praktycznie bito się na sposób japoński, tj. do końca i bez zwracania uwagi na straty. Płk Dąbek, jak się zdaje, przypominał późniejszych japońskich i sowieckich oficerów, którzy, wbrew rozsądkowi i logice, prowadzili swoich ludzi na śmierć.” – ciekawe tylko, czy według autora płk Dąbek był bardziej samurajem czy bardziej enkawudzistą?
- str. 10 – „prawie wszyscy obrońcy Gdyni i Kępy Oksywskiej zginęli” – „prawie”, jak wiemy z reklamy, robi wielką różnicę;
- str. 19 – „dowódca Toruńskiego Okręgu Wojskowego” – ciekawe, o kogo chodzi?
- str. 20 – „stłoczone na niewielkiej przestrzeni Wybrzeża oddziały polskie, liczące zaledwie około 3 dywizji (licząc razem załogę Westerplatte, Gdyni wraz z Oksywiem i Helu), stawiły opór trzykrotnie silniejszemu nieprzyjacielowi” – dziwię się dlaczego padło Wybrzeże, bo przecież mając 3 dywizje, to chyba myśmy mieli przewagę, czyż nie?
- str. 21 – „Większość floty polskiej odpłynęła jeszcze przed wybuchem wojny do Wielkiej Brytanii w ramach planu <Peking>” – takie stwierdzenie oznacza ni mniej ni więcej, że mieliśmy w 1939 roku 4, najwyżej 5 okrętów. Krótko mówiąc, według autora oczywiście, na straży Bałtyku został 1, w porywie może 2 okręty;
- str. 71 – „Miejsce ich pochówku do dziś pozostaje nieznane” (chodzi o obrońców Poczty w Gdańsku) – w 1991 roku odnaleziono grób pocztowców w gdańskiej dzielnicy Zaspa, a następnie pochowano ich doczesne szczątki raz jeszcze, tym razem z honorami na cmentarzu w Srebrzysku. Aha, autor mógł rzeczywiście tego nie wiedzieć, bo w tej materii korzystał z książki wydanej w 1964 roku;
- str. 93 – „Dąbrowski osobiście udał się na dach koszar, ażeby ściągnąć białą flagę, ale żołnierz, który ją wywiesił na rozkaz majora, okazał się służbistą i nie chciał pomóc kapitanowi w jej zerwaniu (…). Na dachu koszar doszło do szarpaniny, w czasie której kapitan najprawdopodobniej zastrzelił tegoż wartownika. Nikt tego nie zauważył, bo wokół nadal rozrywały się niemieckie bomby.” – nikt tego nie zauważył, z wyjątkiem autora książki oczywiście, który całe zajście widział i opisał;
- str. 103 – „Gmach koszar został kompletnie zniszczony.” (chodzi o koszary na Westerplatte) – zgadza się, ale nastąpiło to już po wojnie;
- str. 112 – „Dowództwo obrony rejonu Gdyni i Oksywia przekazał w ręce płk. Dąbka, ściągniętego do Gdyni 24 sierpnia ze Złoczowa pod Lwowem” – chyba jednak 23 lipca, drogi autorze;
- str. 115 – „Płk Dąbek miał w Gdyni i okolicach (Wejherowo, Puck i Kartuzy) tylko biedniutkie i kombinowane w ostatniej chwili bataliony morskie Obrony Narodowej” – czy ktoś może wie, o jakie pododdziały autorowi chodzi, bo sam autor na pewno tego nie wie;
- str. 122 – „Pierwszą linię obrony, między Kamieniem a Koleczkowem, obsadził Batalion Obrony Narodowej „Gdynia I”. Pozostałe oddziały polskie znajdowały się na Kępie Oksywskiej i w Gdyni.” – pozostawię to bez komentarza, bo szkoda klawiatury;
- str. 149 – „W odległości około trzech mil morskich od Helu odbywał tego dnia zwykłe ćwiczenia i służbę patrolową zespół polskich okrętów wojennych” (rzecz dzieje się w dniu 1 września 1939 r.) – wojna rozpoczęta, a na polskich okrętach pełen luzik;
- str. 155 – „Za to salwy z „Wichra” i „Gryfa” najprawdopodobniej poważnie uszkodziły lub zatopiły jeden z niemieckich niszczycieli. Przypuszczalnie był nim <Wolfgang Zenker>” – gwoli ścisłości, obydwa niemieckie niszczyciele biorące udział w walce z polskimi okrętami w dniu 3 września czyli „Leberecht Maass” i „Wolfgang Zenker”, nie przetrwały wojny, ale zostały zatopione później, a nie w 1939 roku. „Leberecht Maass” zatonął po wejściu na minę w dniu 22.02.1940 roku w pobliżu wyspy Borkum, a „Wolfgang Zenker” został zniszczony w dniu 13.04.1940 roku w fiordzie Rombaks;
- str. 157 – „Wrak „Gryfa” płonął jeszcze przez dwa dni po zatopieniu. Powoli osiadał na dnie, przewracając się dnem do góry, było ono widoczne ponad powierzchnią wody.” – faktycznie dno, ale nie „Gryfa”, tylko tego całego opracowania.
Na koniec wreszcie, sama okładka. Może właśnie od niej należałoby zacząć. Uwidoczniony na niej jeden z żołnierzy, ma na pagonie – tfu, na naramienniku oczywiście! – trzy belki i jedną gwiazdkę! Czy ktokolwiek wie, jaki to stopień?! Krótko mówiąc, okładka warta jest zawartości książki.
Reasumując, otrzymaliśmy nieprawdopodobnego gniota w postaci książki Piotra DERDEJA. Sugeruję więc omijać bardzo szerokim łukiem „twórczość” tego pana. Książka ta, nadaje się tylko i wyłącznie na przemiał! Ewidentnie widać, że nikt kompetentny nie recenzował, nie cenzurował czy – jakbyśmy tego nie nazwali – po prostu nie sprawdzał zawartości tej książki. Tak szacowne, jak się wydaje, wydawnictwo „Bellona”, które wydało tę książkę, nie powinno popełniać takich szkolnych wręcz błędów! Teraz już tylko brakuje jakiegoś kolejnego Pawła CHOCHLEWA, który na podstawie tej książki zechce zrealizować film...
Smutek wielki…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|